[ROZMOWY FAKTÓW] Polkowice potrzebują nowego otwarcia!

2
3924

Na rozmowę z Łukaszem Puźnieckim, kandydatem na burmistrza Polkowic, umówiłam się w sztabie komitetu #Lepsze Polkowice.  Można odczuć tam  atmosferę energicznej pracy. Właśnie dobiegła rozmowa z mieszkańcem, który prosił o interwencje i pomoc w sprawie wytyczenia przejścia dla pieszych przez ruchliwy odcinek na jednej z polkowickich ulic. Puźniecki  uśmiechnięty, pewnym krokiem podszedł do mnie, przywitał mnie stanowczym, aczkolwiek delikatnym uściskiem. Zaprosił do stołu, na którym oprócz laptopa znajdował się po brzegi  zapisany kalendarz…

-Czym dla Pana są Polkowice?

To moje rodzinne miasto. Tu się wychowywałem, tu mieszka moja rodzina i znajomi ze szkolnych ław.  Gdy zaczynała się w Polsce transformacja w 1989 roku miałem 7 lat. Można powiedzieć, że rosłem razem z samorządnością tej gminy, dorastałem i zmieniałem się  razem z Polkowicami.

– Które miejsca lubi najbardziej?

Wychowywałem się na ulicy Ociosowej, gdzie dalej mieszka moja Mama. Zawsze wracam tam z sentymentem.  Lubię też boisko lekkoatletyczne przy 11 Lutego, gdzie na bieżni  toczę nierówną walkę z nadmiarem moich kilogramów. Od blisko 20 lat mamy też działkę na ogrodach RELAX. To miejsce idealne do odpoczynku, zwłaszcza w upalne dni.

– Czy czegoś Polkowicom brakuje?

Przede wszystkim takich zielonych i spokojnych miejsc. Miasto powinno być przyjazną przestrzenią, gdzie można i łatwo poruszać się samochodem, czy rowerem, ale i wyjść na spacer do parku odpocząć czy pobawić się z dzieckiem. Musimy na nowo zbudować mapę potrzeb Mieszkańców i krok po kroku ulepszać Polkowice.

– ma Pan wielu przyjaciół?

Trochę ze mnie przysłowiowy „brat-łata”. Ja po prostu lubię ludzi i łatwo nawiązuję relacje, stąd duże grono znajomych. Są wśród nich i osoby, które mogę bez wahania nazwać przyjacielem. Choć akurat w tym temacie nie słowa się liczą, ale to czy możemy na siebie liczyć w trudnych momentach i czy możemy liczyć na szczerość wobec siebie.

– za co Pan ceni mieszkańców?

Jeśli pyta Pani kandydata na burmistrza, to odpowiem, że za anielską cierpliwość do władzy! Jako polkowiczanin cenię mieszkańców naszej gminy za codzienny trud, pracowitość, aktywność i osiągane sukcesy. Mamy się czym chwalić! Na terenie naszej gminy jest jedna z najlepszych jednostek ratowniczych na świecie, młodzi sportowcy zdobywają trofea w rozgrywkach krajowych i zagranicznych. A władze miejskie nie potrafią wykorzystywać tego do promocji gminy, ale przede wszystkich wspierać ich. To budzi moją ogromne zdziwienie.

 

Pozwolę sobie na chwilę wrócić do przeszłości. Jak Pan wspomina Polkowice pańskich lat dziecięcych? Przy której ulicy Pan mieszkał?

Urodziłem się w 1982 roku i przez pierwsze 6 lat mieszkałem na dawnej ul. Lenina, dziś 3 Maja.  Świat takiego malucha zamykał się miedzy domem, podwórkiem i przedszkolem. Do dziś wspominam przedszkolanki panią Alę i panią Basię oraz trzymającą nas w ryzach panią Bogusię, z którą mam często okazję spotkać się i porozmawiać, najczęściej na osiedlu Sienkiewicza.   Atrakcją były wizyty karuzeli, które zwykle rozbijało się na placu, gdzie dziś znajduje się osiedle Centrum. A później przeprowadziliśmy się na ul. Ociosową. I tam dorastałem. To były jeszcze czasy, bez Internetu, komórek. Kolegów zwoływało się przez okno. Grało się w grzybka, kapsle czy próbowało budować gokarty ze starych wózków dziecięcych.  Ale akurat u mnie podwórko często przegrywało z książkami.  

– Pamięta Pan jakieś ciekawe miejsca Polkowic, których już nie ma?

Księgarnię właśnie w bloku, który znajdował się kiedyś w samym rynku.  Było tam zresztą sporo zakładów usługowych i lokali gastronomicznych. Jeszcze jako dzieciak strzygłem się u pana Jerzego, który miał zakład fryzjerski naprzeciwko urzędu. Już od ulicy Targowej czuło się zapach chleba z piekarni od pana Jarząbka. Brakuje mi wciąż klimatu tamtego rynku. Przypominam sobie też piękną starą mleczarnię, na miejscu której stoi dziś niestety market.  Nie ma już też domu moich dziadków, który stał między Tarnówkiem a Damówką. Jako dziecko jeździliśmy tam często. W Dąbrowie zresztą mieszka dalej moje wujostwo.

– czy u Pana w rodzinie są tradycje górnicze?

W Polkowicach zapewne każdy ma w rodzinie osobę, która z przemysłem górniczym jest związana Mój śp. Tato był operatorem maszyn dołowych. Mama pracowała na flotacji w ZG Rudna i dziś jest na zasłużonej emeryturze. Teraz mam świadomość, ile wysiłku i zdrowia kosztowała ich praca na kopalni.  Jestem im bardzo wdzięczny za to i za to, że mogliśmy liczyć zawsze na wsparcie naszej edukacji.

– Ma Pan rodzeństwo?

Tak, dwie starsze, kochane siostry Renatę i Monikę. Jestem też wujkiem. Mam siostrzenicę Weronikę, która jest na drugim roku geologii na Uniwersytecie Jagiellońskim. Bardzo uważnie wsłuchuję się w opinie jej i jej pokolenia na temat Polkowic. Chciałbym , aby kiedyś Polkowice były tak atrakcyjnym do życia miejscem, aby młodzi ludzie decydowali wracać tu po studiach.

– czyli jest Pan rodzinną osobą?

Tak, choć biję się w piersi, że sam nie daję tu osobiście dobrego przykładu. Aktywność zawodowa i społeczna pochłonęła mnie w całości.  Dlatego przy każdej okazji staram spędzać czas z rodziną. To ważne.

Pańscy znajomi opowiadali mi o Panu jako osobie bardzo aktywnej w samorządzie Zespołu Szkół. Już wtedy przejawiał Pan zadatki na osobę aktywną społecznie, kogoś, kto będzie udzielał się w przestrzeni publicznej. Przepowiadano Panu drogę samorządowca takiego z krwi i kości. Spełniło się? Zapewne częściowo tak, bo był Pan już radnym, prawda?

Czasy licealne były niesamowite. Mieliśmy naprawdę rewelacyjnych nauczycieli, którzy mogę śmiało powiedzieć, zapisali się złotymi zgłoskami na kartach historii tej szkoły. Dobry klimat szkoły i to co działo się w samorządzie sprzyjało aktywności. Przypomnę, że gmina Polkowice była w czołówce wszystkich rankingów samorządowych, a polkowiczanin był marszałkiem Województwa Dolnośląskiego.  Do tego nasz kraj był na ostrym kursie integracji z Unią Europejską.  To inspirowało do działania.

– co Pana najbardziej ujmowało w byciu radnym?

Miałem nadzieję, że będę mógł  wpływać na to co dzieje się w gminie. Współdecydować. Szybko okazało się, że jeśli nie prezentowało się poglądów zgodnych z opinią ugrupowania rządzącego napotykało się na trudności.

– Czy to służba, czy gry interesów?

To zawsze powinna być służba. Jednak źle się dzieje, jeśli na gminnym szczeblu o przebiegu chodnika, czy budowie żłobka decyduje nie potrzeba mieszkańców zgłaszana przez radnego, ale jego przynależność do jednej czy drugiej opcji.

– jest Pan członkiem partii politycznej?

Nie należę do partii politycznej, jestem kandydatem bezpartyjnym. Ale otwarcie przyznaję, że nie zawsze tak było.  Jestem politologiem, od najmłodszych lata pasjonuje mnie polityka jako proces i narzędzie do uzyskiwania najlepszych efektów działalności publicznej. Swoją przygodę z polityką zaczynałem jako wolontariusz w sztabie prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. Należałem do Sojuszu Lewicy Demokratycznej, a później Platformy Obywatelskiej.  Te lata wykorzystałem na budowanie doświadczenia. Współpracowałem z parlamentarzystami z zespołów ds. samorządu terytorialnego i gospodarki, czy z wiceprzewodniczącym Parlamentu Europejskiego, który specjalizuje się w polityce regionalnej Unii Europejskiej.  Za to nigdy nie byłem członkiem Porozumienia dla Mieszkańców Polkowic  i to wydaje się w kontekście zbliżających się wyborów samorządowych najistotniejsze.

Mówi się o Panu, że jest Pan liderem młodego pokolenia samorządowców, którzy są wykształceni, znają języki i powinni zając miejsce tych, którzy zasiedzieli się w samorządzie od czasów transformacji ustrojowej. Udało się Panu zbudować od podstaw ruch miejski Lepsze Polkowice. Skupi Pan przy sobie osoby nowe pełne zapału i pomysłów oraz doświadczonych działaczy społecznych, którzy widzą w Panu potencjał na, właśnie lepsze miasto. Kiedy to się zaczęło i jak?

Przy okazji realizacji  założeń reformy oświaty przedstawiciele rządzącego PdMP ukuli hasło, że zrobią to „po polkowicku”. Jak się okazało, określenie to idealnie zaczęło opisywać to, jak Polkowicami zarządza się od lat. Nie mogło być na to zgody. Mieliśmy głowy pełne pomysłów i rozwiązań jakie udało sie podpatrzyć w Głogowie, Legnicy czy Wrocławiu oraz serce dla Polkowic  – to legło u podstaw powstania w 2016 roku stowarzyszenia  Lepsze Polkowice.

– ciężko było przekonać, zaangażować ludzi do działalności publicznej w Polkowicach?

Bardzo dużo osób chętnie przystąpiło do działania, a ostatni rok to już efekt „kuli śniegowej”. Jest nas coraz więcej. Część  osób niestety w obawie przed utratą pracy boi się oficjalnie zadeklarować swojej działalności  publicznej. To boli mnie najbardziej.  Nigdy zarządzanie strachem nie jest dobre dla rozwoju gminy. Jak ma pracować urzędnik czy pracownik jednostki, jeśli przed podjęciem decyzji będzie musiał się zastanawiać, czy będzie ona uznana przez zwierzchników za stosowną politycznie bądź nie?  To paraliżuje funkcjonowanie administracji i źle wpływa na atmosferę pracy.

– wszyscy wiemy, że nie jest łatwo w Polkowicach być w opozycji do ugrupowania rządzącego. Nie boicie się?

Naszą motywacją nie jest ani chęć odwetu na władzach miejskich, ani nakaz centrali partii. Lepsze Polkowice działają, bo jesteśmy dumni z Polkowic, ale widzimy, że w wielu miejscach można poprawić funkcjonowanie gminy. Rodzice nie muszą co roku stać w kilkudniowych kolejkach do żłobka, a na strefę czy do kopalń może prowadzić wygodna sieć ścieżek rowerowych. Chcę też głośno powiedzieć, że za to co dzieje się w gminie w pewnej mierze odpowiada również opozycja. Brak przez lata aktywnej, merytorycznej kontry programowej i personalnej rozleniwił ugrupowanie rządzące. Każdy kto prowadzi firmę wie, że nikt tak nie motywuje do działania jak konkurencja.

Zrobiliście coś czego w Polkowicach jeszcze nikt dotąd nie zrobił. Poświęciliście sporo czasu na prawdziwe konsultacje społeczne z mieszkańcami. Wyszliście do polkowiczan i zapytaliście ich o ich problemy, potrzeby. Władza tego nie robi, choć chwali się konsultacjami. Władza pisze programy w zaciszu gabinetów urzędu. Wy zrobiliście to inaczej. Dlaczego?

Bo sami jesteśmy mieszkańcami i czujemy, że kontakt z burmistrzem czy radnym nie może odbywać się raz na cztery lata, gdy wręczają nam oni swoje ulotki wyborcze.

– jaki był odbiór mieszkańców?

Początkowe zaskoczenie zmieniło się w otwartą i szczerą rozmowę. Ta forma zyskała bardzo dużą akceptację.  Harmonogram spotkań nie nadążał za zaproszeniami, które wpływały do nas.

– jakie głosy przeważały – pragnących zmian w Polkowicach, czy zwolenników stagnacji.

Polkowiczanie są dumni ze swojego miasta, doceniają pracę wielu pokoleń, które pracowały na sukces Polkowic. Warto podkreślić, że ten sukces nie zaczął się na początku lat 90, ale jest wynikiem pracy polkowiczan, którzy trafili tu po wojnie, a później gdy w naszym rejonie odkryto złoża miedzi. Mieszkańcy oczekują zmiany, ale musi być ona oparta na merytorycznej ofercie programowej, która spełni ich oczekiwania.

– jakie są zatem największe bolączki Mieszkańców?

Najbardziej doskwierają codzienne zmagania z rzeczywistością. To słabo funkcjonująca komunikacja miejska niedziałająca w weekendy, coraz gorsze połączenie autobusowe z Lubinem, Legnicą czy Wrocławiem. To problemy z dostępem do usług zdrowotnych i chaos inwestycyjny, często kończący się tak niepojętym dla wszystkich przekopywaniem dobrych chodników czy ścieżek rowerowych.

– jak chcecie je rozwiązać?

Proponuję inne, lepsze podejście do zarządzania Polkowicami. Przede wszystkim rzetelne i roztropne gospodarowanie środkami z budżetu gminy. Krok po kroku będziemy tworzyć sprawną komunikację, ustabilizujemy sytuację w polkowickiej oświacie, doposażymy ośrodek zdrowia w specjalistyczny sprzęt diagnostyczny światowej klasy, a Polkowice uczynimy przyjazne dla wszystkich pokoleń. Nie będzie zgody na betonowanie parków, a zieleń stanie się priorytetem w budowaniu komfortowej przestrzeni miejskiej. Zerwiemy z niesprawiedliwą polityką niedoinwestowania wiejskiej części naszej gminy. Szczegóły tego planu zawarte zostały w programie 7 filarów #Lepszych Polkowic, który zawiera nie wizje, ale konkretne narzędzia, dzięki którymi poprawmy codzienne funkcjonowanie gminy.

– czy takie konsultacje, rozmowy są potrzebne?

Oczywiście i sam uważam, ze powinniśmy przeprowadzić je o wiele wcześniej. Za to teraz na stałe wpiszą się w działalność #LepszychPolkowic. Mieszkańcy nie tylko chcą rozmawiać, ale z chęcią słuchać o pomysłach na Polkowice. Stad moja propozycja debaty kandydatów na burmistrza.

Zarejestrowaliście listy wyborcze we wszystkich okręgach. Macie silną drużynę ludzi, którym nie jest wszystko jedno. Odczuwa Pan wsparcie drużyny?

Tak, bardzo.  Jestem dumny, ze udało mi się zbudować profesjonalny zespół i wdzięczny, że mi zaufali i przystąpili do tego projektu.

– proszę w kilku słowach opowiedzieć o kandydatach Lepszych Polkowic

To zarówno sprawdzeni już samorządowcy, społecznicy, nauczyciele, przedsiębiorcy, liderzy zwycięskich projektów Polkowickiego Budżetu Obywatelskiego, sportowcy – doświadczeni, skuteczni, mający na swym koncie wiele sukcesów.  Ale i nie brakuje w tym gronie również wielu młodych osób.  Łączy nas jedno: chcemy skruszyć betonową skorupę, pod którą uwięziona została ogromna energia i potencjał naszej gminy. Chcemy na nowo być dumni z Polkowic.

 

Zmierzając do sedna naszej rozmowy, tę przerywa na chwilę wizyta członków sztabu, którzy …

Właśnie, Panie Łukaszu… długo bił się Pan z decyzją startu w wyborach na burmistrza?

Tak, decydującą, długa i szczerą rozmowę przeprowadziłem z Bogusławem Godlewskim, którego aktywność społeczną podziwiam i z którego zdaniem bardzo się liczę.  Po tej rozmowie zapadła pozytywna decyzja.

– co przeważyło?

Uznałem, że nie można Polkowic pozostawić w rękach obecnej ekipy. Bo byłoby to równoznaczne ze skazaniem naszej gminy na marazm i rządy wąskiej grupy ludzi. Mamy pomysły na Polkowice i chcemy, aby nasza gmina wróciła do ekstraklasy polskich samorządów, ale nie tylko w statystykach. Przede wszystkim w odczuciu mieszkańców, że żyją w transparentnym, wygodnym i przyjaznym mieście.

– jak prognozy?

Z pokorą walczymy o zwycięstwo.

– co się zmieniło po ogłoszeniu decyzji o starcie?

Jest jeszcze większa determinacja i świadomość, że nie możemy zawieść zaufania, które pokładają w nas mieszkańcy.

Pana program, program Lepszych Polkowic, a w zasadzie program Mieszkańców, właśnie… proszę w kilku słowach o nim opowiedzieć.

7 filarów Lepszych Polkowic to program, który powstał z mieszkańcami. W nim nie ma odległych wizji ale konkrety, które pomogą usprawnić codzienne życie mieszkańców. Przewagą małych miast, takich jak Polkowice nad dużymi ośrodkami miejskimi, będzie zawsze ich funkcjonalność. Dlatego w programie kładziemy nacisk na kwestie związane z łatwym dostępem do przystanku i wsparciem seniorów, ochroną parków czy dostępnością  do miejsc w żłobkach oraz dobrą opieką specjalistów.

– czego Pan życzy Mieszkańcom po 21 października, po I turze wyborów ?

Polkowice potrzebują nowego otwarcia! Życzę z całego serca, aby te wybory  były odważnym krokiem w nową, lepszą przyszłość naszej gminy.

 

Poprzedni artykułW sobotę Turniej Pracodawców
Następny artykułOd dzisiaj bez dowodu i polisy OC

2 KOMENTARZE

  1. Super wywiad! Towarzysz Kim Ir Sen na chwilę przerwał pracę dla ukochanego ludu Korei i z uśmiechem podszedł do zatroskanej o przyszłość naszej Korei wybitnej dziennikarki.

  2. Ja do życzeń dokładam jedną kwestię – oby do wyborów udali się wszyscy uprawnieni do głosowania i to będzie pierwszy sukces Mieszkańców Polkowic a drugi przyjdzie po policzeniu głosów.

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.