W Lubinie mogą szyć tysiące maseczek, ale nie ma zgody zarządu

0
2164

Są maszyny i materiały, są też chęci, by szyć maseczki. Załoga firmy Lubinex z Lubina, która na co dzień szyje odzież na niemiecki rynek, jest chętna do pomocy. Chcą to robić po godzinach, ale zarząd nie wyraża na to zgody.

Zakład jest w stanie likwidacji, a materiały, z których można uszyć maseczki pójdą do utylizacji. Tak wynika z wiedzy załogi. Dziennikarze portalu lubinextra.pl chcieli dowiedzieć się  skąd takie decyzje. Wyjaśnienia, a raczej milczenie które ich zastało w sprawie maseczek jest zastanawiające. 

Mamy ludzi, maszyny i tkaniny, które na koniec, przy likwidacji zakładu, będą i tak wyrzucone. To nie jest problem, że trzeba zakupić materiały, by szyć maseczki. One są. Problem polega na tym, że szefem produkcji jest Ulrich Schmidt i to on nie pozwala na to, by kobiety to robiły. Po wielu awanturach i szantażu, że sprowadzimy im na głowę media, zgodzili się na malutki kompromis. Pozwolił 10 osobom przez godzinę dziennie, oczywiście po godzinach szyć w jednym określonym miejscu. Zgłosiło się 30 osób chętnych do pomocy – opowiada jedna z pracownic firmy

Więcej o tej zaskakującej sytuacji z maseczkami tutaj

Poprzedni artykułKolejni pracownicy PeBeKa objęci kwarantanną
Następny artykułPuźniecki: czas na decyzje w sprawie wyborów