Latem będą nas męczyć południce, czyli słów kilka o demonach Słowian

1
1991
foto: MartaEmilia przez: bestiariuszslowianski.pl

Południce, mamuny, utopce- to demony naszych przodków, Słowian. Zapraszamy do lektury Bestiariusza Słowiańskiego, autorstwa Grzegorza Kochmana.

Patrząc na las widzimy jedynie zarośla rosnące dokoła drzew. Widząc staw lub jezioro, widzimy jedynie akwen wodny porośnięty dokoła trzcinowiskiem nad którym w powietrzu.  Spoglądając bezrefleksyjnie w niebo widzimy jedynie sunące po nieboskłonie chmury rozświetlone radosnymi promieniami słońca. Ot, zwykły obrazek i nic co przywoływałoby jakieś skojarzenie bądź refleksje. Nasi przodkowie patrząc na to samo widzieli jednak zupełnie coś innego i nie chodzi o to, że las sprzed tysiąca lat zupełnie nie przypominał współczesnych widoków. Nasi protoplaści widząc to samo, widzieli zupełnie co innego i zupełnie inaczej niż my. Las nie był dla nich tylko lasem, bagna i rozlewiska nie były jedynie topieliskami, a niebo nie było jedynie rozległym nieboskłonem. Las budził trwogę i niepokoił, woda wzbudzała strach, a tarcza słoneczna i promienie słoneczne zasiewały w sercach uczucie niepokoju. Pogrążone w półmroku lasy i zarośla, woniejące wilgocią i zapachem zbutwiałych roślin topieliska, były miejscami opanowanymi przez złe moce i mroczne siły wrogie człowiekowi.

Las był ponurym królestwem Leszego, nazwanego też Borowym. Pana lasu i zwierząt który ukazywał się ludziom najczęściej pod postacią mężczyzny o nienaturalnie białej twarzy i złym spojrzeniu. Jego wzrost dopasowywał się do wysokości drzewostanu a on sam czasami przyjmował postacie zwierzęce (najczęściej wilka bądź niedźwiedzia, rzadziej puchacza) lub pojawiał się pod postacią wiatru. Potrafił on naśladować odgłosy zwierząt oraz dźwięki przypominające wycie wichru, dzięki czemu wywodził na bezdroża ludzi wędrujących po lesie. Pod czarnym bzem, według wierzeń Słowian, znajdowały się zejścia do Nawi, krainy umarłych. Te miejsca zawsze wypełniały żmijowiska, zejść do świat podziemi zawsze pilnowały bowiem żmije.

Wiatr Słowianie kojarzyli z okrzykami duszy ludzi umarłych śmiercią nienaturalną, a więc porońców, dzieci przyduszonych w czasie snu przez matki, ludzi strutych, topielców bądź wisielców, ludzi źle pochowanych, potem też niechrzczeńców. Cała ta gromada w ich wierzeniach toczyła po swojej śmierci ze sobą niekończące się spory i bitwy, którym towarzyszyły przeraźliwe piski i wycia. Wichry działały naszym przodkom silnie na wyobraźnie i nie cieszyły się ich uznaniem. Szczególną trwogę wśród nich budziły wiry powietrzne i pioruny. By ochronić się przed nimi, wymawiano odpowiednie zaklęcia, rzucano w nie nożem, kijem albo ciskano w nie kamieniami. Uderzenie pioruna w wierzeniach słowiańskich sakralizowało dotknięte nim przedmioty. Drzewom i wzgórzom, gdzie następowały wyładowania atmosferyczne, przypisywano moc leczniczą, otaczano je płotami lub rowami, a same miejsca otaczano nabożną czcią i nie zbliżono się bez powodu do nich.

Także woda przerażała i budziła strach. Nasi przodkowie z niechęcią zbliżali się do akwenów wodnych. Obawiali się przekraczania rzek i strumieni. Dzieci nie pluskały się radośnie w wodach jezior czy stawów a umiejętność pływania bynajmniej nie była powszechna. Działo się tak z uwagi na złe czyhające na człowieka w głębinach. Bagna i topieliska, stawy i jeziora zamieszkiwane były bowiem przez złe stwory, takie jak utopce czyli duchy ludzi utopionych. Były to złe i przewrotne stworzenia, o wygląd wysokich i chudych mężczyzn o oślizgłych ciałach, dużych głowie i ciemnych przeplecionych wodorostami włosach. Stworzenia te wciągały pod wodę zwierzęta i kąpiących się ludzi. Wywołanych przez nie ludzi, magiczna siła swą mocą zaciągała do wody, aby pogrążyć ich w mrocznej toni. Podczas nowiu, utopce wychodziły na brzeg, o czym świadczyły kałuże będące śladami ich stóp. Żeńskimi demonami były topielice i wodnice. Wabiły one mężczyzn do siebie pięknem swych ciał i powabem głosu, aby ich utopić. Podobnie czynili utopcy z dziewczętami. W wodach jezior rzek i stawów, żyły także obrzydliwe Mamuny, żeńskie demony o wyglądzie starych, pokracznych kobiet o długich i obwisłych piersiach przerzuconych za ramiona.

Światło dnia i promienie słońca także wzbudzały trwogę. W świetle dnia także mogło dojść bowiem do tragedii. Szczególnie złośliwy i morderczy były straszliwe demony zwane południcami, które polowały latem na tych, którzy w południe samodzielnie przebywali w polu. Demony te brutalnie zabijały lub okaleczały swoje ofiary, dusiły śpiących ze zmęczenia po pracach polowych żniwiarzy, bądź porywały ich dzieci beztrosko bawiące się na skraju pola aby wyssać z nich krew. Jeszcze w początkach XX w. mieszkańcy wsi polskiej ze szczególna czcią traktowali słońce. Nie wolno było w jego kierunku pluć czy wyrzucać śmieci. Słońce uznawane było bowiem za oko boga.

To nie wszystko… pozostają jeszcze zmory i zjawy, rachmany i potarczuki, bagienniki, porońce, płatewniki, wiły, wodniki, wilkołaki i wiele innych złych i okrutnych stworzeń. Chyba dobrze więc że współcześnie widząc las widzimy jedynie drzewa, a na skąpanym promieniami słońca niebie widzimy jedynie jego bezkres…

Grzegorz Kochman to autor Bram Kijowa, II tomu trylogii piastowskiej.

Miłość, zemsta i walka o tron:

Wiosna 1018 roku. Sąsiadująca z Polską Ruś pogrążona jest w wojnie domowej. O kijowski tron walczą z sobą bracia z rodu Rurykowiczów: Jarosław i Świętopełk. Władca Polski – książę Bolesław – popiera Świętopełka i planuje wielką wyprawę wojenną na Kijów. W stepy nadczarnomorskie wyrusza z Gniezna oddział wojowników mających za zadanie dostarczyć wodzom koczowniczego plemienia Pieczyngów drogocenne podarunki, będące ceną za sojusz z nimi. Udział stepowców w nadchodzącej wojnie może rozstrzygnąć o jej wyniku. W szeregach podążających w stepy wojów znajduje się jednak zdrajca…

Tymczasem w Kijowie więziona jest córka księcia Bolesława, Dorada, żona Świętopełka. Strzegący jej chazarski najemnik o imieniu Szema zakochuje się w niej z wzajemnością, a owocem ich płomiennego uczucia jest ciąża, o której nikt nie może się dowiedzieć. Ruś nie potrzebuje kolejnego pretendenta do walki o tron…

Poprzedni artykułNie wszystkie przedszkola otwarte
Następny artykułNowa siedziba ZKM

1 KOMENTARZ

  1. Z tego co pisze Pan Grzegorz nasi poganscy przodkowie bali się wszystkiego – lasu, wody i słońca. Brakuje jeszcze ognia..Nie podobne do Pogan.

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.