Gminy płaciły za dzieci, których nie ma…

0
1956

Kolejna placówka oświatowa wpadła na rozliczeniach za uczęszczające do niej dzieci. Po Polkowicach i Lubinie taki przypadek zdarzył się w Legnicy. Straty znowu idą w setki tysięcy złotych. W Lubinie szybko odzyskano pieniądze. W Legnicy walka dopiero zaczyna się. W Polkowicach po sześciu latach od wykrycia sprawy rozpoczęła się windykacja właścicielki prywatnego przedszkola. Do zwrotu jest około 800 tys. zł.

Legnica 

Najnowszy przypadek kreatywnej księgowości w prywatnej oświacie ma miejsce w Legnicy. Tutaj niepubliczna placówka będzie musiała oddać niemal 900 tys. zł do budżetu Legnicy. Bezczelność w wyłudzeniu pieniędzy była tu tak duża, że nawet uczniowie nie wiedzieli, że uczęszczają do tej szkoły policealnej. Sprawa wyszła przy okazji kontroli. Prokuratura ma już akt oskarżenia przeciwko dyrektorowi. Oczywiste jest, że pieniądze muszą wrócić do budżetu gminy.

Lubin

W Lubinie z podobnym przypadkiem prezydencki urząd spotkał się w 2015 roku. Niepubliczne przedszkole wykazało, że około 40 dzieci było zapisanych, ale okazało się, że nie uczestniczyło w zajęciach. Gmina Miejska Lubin zażądała zwrotu dotacji za martwe dusze – wyszło 200 tys. zł. Przedsiębiorca prowadzący przedszkole zwrócił pieniądze bez droczenia się z urzędnikami. Prezydent miasta zgłosił jednak prokuraturze fakt popełnienia przestępstwa. Sprawę zamknięto sądowym wyrokiem. Właściciel przedszkola został ukarany rokiem pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata. Przedsiębiorca przyznał, że popełnił błąd, poniósł karę i co ważne pieniądze bez zbędnej zwłoki oddał miastu. W Lubinie aby uniknąć w przyszłości podobnych problemów wdrożono oprogramowanie „zliczające” dzieci i eliminujące podwójne zapisywanie. Tym samym ukróciło ono możliwości ewentualnych, nazwijmy to, „pomyłek w zliczaniu dzieci przez prywaciarza” i wypłacaniu nienależnej dotacji.

Polkowice

W Polkowicach sprawa z odzyskiwaniem pieniędzy z przedszkola to niekończąca się opowieść… Jednak po sześciu latach walki przedsiębiorcy z urzędem i urzędu z przedsiębiorcą, zwrot dotacji, a raczej jej windykacja została rozpoczęta. Niestety, przedsiębiorca mimo wyroków sam nie zaczął spłacać zakwestionowanej dotacji, którą otrzymał z budżetu Polkowic za rządów burmistrza Wiesława Wabika.  Młyny sprawiedliwości zakończyły temat w z końcem 2019 roku odrzuceniem przez Naczelny Sąd Administracyjny (NSA) kasacji wyroków – o kasację wnosił przedsiębiorca. Wyroki stały się prawomocne i są niekorzystne dla brylującej w Internecie właścicielki przedszkola. W wyroku NSA napisano wprost: „(…) Skarżąca nie wywiązała się z obowiązku wynikającego z § 6 ust. 13 pkt 1 uchwały, a jako podmiot dotowany nie mogła przecież kreować nowego, korzystnego tylko dla jej potrzeb, trybu kontroli. W szczególności nie mogła nie okazać szczegółowo wskazanych dokumentów, bądź okazać je w sposób selektywny i wybiórczy. Skarżąca zobowiązana bowiem była, jako beneficjent, poddać się, na równi z innymi podmiotami dotowanymi, kontroli na zasadach określonych w u.s.o. (zwłaszcza w art. 90 ust. 3f u.s.o.), które zgodnie z ustawową delegacją uszczegółowione zostały w uchwale.

Skoro zatem skarżąca w toku całego postępowania administracyjnego konsekwentnie odmawiała przedstawienia żądanych dokumentów, to winna liczyć się z konsekwencjami takiego postępowania.(…)” – napisano w wyroku NSA.

Konsekwencje są jasne i były znane już sześć lat temu kiedy rządził burmistrz Wiesław Wabik, który zażądał zwrotu dotacji. Postępowania administracyjne i sądowe wywołane postawą przedsiębiorcy spowodowały, że niewiele ponad  rok temu zostały zakończone.

W międzyczasie (2018 rok) były wybory samorządowe. Polkowiczanie wybierali burmistrza i radnych. Kobieta prowadząca przedszkole wystartowała w wyborach na burmistrza Polkowic. Wybory przegrała w pierwszej turze, a obecny burmistrz Łukasz Puźniecki, który wygrał z Wabikiem w II turze, kiedy objął urząd, w spadku po poprzedniku dostał „niekończącą się awanturę” z dotacją na niepubliczne przedszkole. Ponieważ sądy wypowiedziały się w sprawie, niedawna kandydatka na burmistrza i właścicielka przedszkola musi oddać i dotację – 800 tys. zł. Im bardziej jest naciskana w kwestii zwrotu pieniędzy do budżetu Polkowic, tym bardziej odgryza się na obecnym burmistrzu i jego urzędnikach. W sieci publikuje informacje sprawiające wrażenie troski o gminę Polkowice. Do tego wydaje się, że za nic ma sądowe wyroki, bo do odzyskania pieniędzy uruchomiono skarbową windykację. Kobieta w Internecie bryluje pokazując jak to została skrzywdzona przez system. Tymczasem wyroki sądów nie pozostawiają złudzeń – przyznana kobiecie dotacja na przedszkole musi wrócić do budżetu Polkowic. Windykacja z trybu administracyjnego została rozpoczęta przez Urząd Skarbowy i pierwsze pieniądze zostały już zabezpieczone z konta przedsiębiorcy.

Ponieważ sprawa jest złożona, poniżej zamieszczamy linki do wyroków sądowych, które zapadły w sprawie dotacji dla przedsiębiorcy prowadzącego przedszkole w Polkowicach. Dodajmy, że na dzisiaj przedsiębiorca za naruszenie przepisów dotyczących rozliczania dotacji nie usłyszał zarzutów z kodeksu karnego. Dotychczas prokuratura nie zajmowała się jego sprawą.

Wyrok WSA we Wrocławiu (orzeczenie prawomocne) http://orzeczenia.nsa.gov.pl/doc/0CFCBF980C

Wyrok NSA (Orzeczenie prawomocne) 
http://orzeczenia.nsa.gov.pl/doc/B4756D4076

Poprzedni artykułTrasy rowerowe połączą trzy gminy: Polkowice, Grębocice i Radwanice
Następny artykułTelefon zaufania działa w Polkowicach